Mając w pamięci warunki pogodowe panujące w czasie Świąt wprost nie mogę uwierzyć co obecnie dzieje się za oknem...
Piękne słońce, które wlewa się do całego mieszkania, otwarty balkon, śpiew ptaków i to charakterystyczne dla wiosny powietrze^^ ♥ Aż chce się żyć!
Dajcie znać jak tam u Was w kwestii pogodowej^^
Marzec za nami, z czego tak po cichu bardzo się cieszę :)
Pora więc na tradycyjne kosmetyczne podsumowanie minionego miesiąca. Zapraszam :)
Przez ostatnie miesiące moja skóra na ciele mocno się buntuje. Jest bardzo sucha, momentami dość ściągnięta i swędząca. Podobny problem miałam kiedyś na łydkach, ale ramiona, czy plecy?? Zaopatrzyłam się więc w mocnego tłuściocha^^ Masło do ciała Daleki Świat Mydło Stacja to prawdziwy hit! Cudownie pachnie cytrusami i grejpfrutem. Długotrwale nawilża, dobrze natłuszcza i ładnie się wchłania, jednak nie do matu. Pozostawia delikatną warstewkę, co mi osobiście bardzo odpowiada. Skóra jest gładka, miękka, bez suchych plam. Masełko jest bardzo wydajne, pod wpływem ciepła naszych palców topi się do olejku. Ja uwielbiam!
Mieszanka niskich temperatur i ogrzewania w mieszkaniu daje mojej cerze nieźle popalić :) Coraz częściej pojawiają się na niej suche skórki i miejscowe zaczerwienienia. Jak się okazało doskonałym duetem na te problemy stały się kosmetyki z serii nawilżającej Vianek. Płyn micelarny dokładnie oczyszcza, jest niezwykle delikatny, nie ściąga skóry, nie wysusza jej, pięknie pachnie i pozostawia wyraźną ulgę. Z przyjemnością podczas porannej pielęgnacji sięgam po nawilżającą emulsję z tej samej serii, która ma postać białego mleczka i bardzo delikatnie myje buzię. Jest prawdziwym opatrunkiem na suchą skórę. Nie podrażnia, nie pieni się, daje przyjemnie uczucie ukojenia. Z całego serca polecam Wam te produkty. Sama chcę przetestować inne kosmetyki z tej serii^^
Od dłuższego czasu w porannej pielęgnacji główną rolę odgrywa krem w płynie Kasztanowiec Zapach Ciszy. Och co to za cudo!!! Jestem absolutnie zakochana w tym produkcie. Niezwykle lekki, a przy tym tak doskonale działa. Wchłania się do matu, nie obciąża skóry, nie zapycha jej. Delikatnie rozświetla, wyrównuje koloryt, pobudza, a to pewnie za sprawą pięknego energetyzującego zapachu cytrusów. Skóra staje się miękka, wygładzona, sprężysta, jędrna. Stanowi idealną bazę pod makijaż. Dskonały na wiosnę i lato. Kocham! Pamiętajcie, aby przed aplikacją dokładnie wstrząsnąć butelką, tak żeby warstwa olejowa i wodnista mogły się wymieszać.
A co wieczorem gości na mojej buzi? Powróciłam do niezawodnej, sprawdzonej kiedyś mieszanki żelu aloesowego i olejku z pestek malin. Mój ogromny ulubieniec to TEN właśnie żel, a wraz z olejkiem MDM to już bomba :) Skóra jest idealnie nawilżona, nie obciążona, nie świeci się, nie ma żadnych suchych skórek. Polecam wypróbować ten zabieg. Możecie dowolnie dopasować olejek do własnych potrzeb. U mnie świetnie sprawdza się ten z pestek malin. Jeżeli masz cerę mieszaną, skłonną do zapychania to serdecznie polecam Ci właśnie taki duet.
Kilka razy w tygodniu aplikuję na twarz także mój ukochany krem odżywczy Resibo. Długo podchodziłam do jego zakupu, a to z racji obawy iż może być za ciężki, może zapchać i zwyczajnie nie nadawać się do cery mieszanej. Jak się myliłam^^ Krem rzeczywiście mocno odżywia i silnie nawilża, ale nie ma tu mowy o lepkości, czy przetłuszczonej skórze. Szybko się wchłania (ja aplikuję małą ilość, na wcześniej spryskaną buzię hydrolatem), wygładza skórę, uelastycznia ją, łagodzi wszelkie podrażnienia, koi, stanowi opatrunek dla skóry. Moja cera staje się gładka, promienna, pełna życia. Krem cudownie pachnie, ma naturalny skład, jest mega wydajny, posiada wygodną, higieniczną pompkę.
Podczas targów kosmetyków naturalnych w Krakowie skusiłam się też na kojący balsam do ust od Resibo. Wiem, że cena 40 zł może nieco odstraszać (ze mną też tak było^^), ale muszę powiedzieć, że warto! Balsam jest wart każdej wydanej złotówki. Długotrwale nawilża usta, natłuszcza je chroniąc przed wiatrem, mrozem, wysuszeniem. Zapobiega pękaniu naskórka. Usta są wygładzone, przyjemnie miękkie, mają subtelny kolor (balsam wydobywa ich naturalny, czerwony pigment). Ja ten kosmetyk mam zawsze przy sobie. Smaruję nim usta praktycznie cały czas :) To prawdziwa przyjemność. I ten zapach! Ach!
Maseczki Chic Chiq stały się ostatnio pielęgnacyjnym hitem. Zupełnie mnie to nie dziwi^^ Sama jestem oczarowana wersją różaną z olejkiem jojoba. Już samo mieszanie proszku z wodą sprawia ogromną frajdę! Kolor, zapach i widoczne płatki róży! To prawdziwe cudo! Maseczki mają w 100% naturalne składy, które zaspokajają określone potrzeby skóry. Wersja a'la Rose przeznaczona jest do cery wrażliwej i suchej. Wydawać by się mogło, że mi nie będzie odpowiadać, ale było wręcz przeciwnie. Maseczka ukoiła wszelkie stany zapalne, zmniejszyła zaczerwienienia, wygładziła skórę, nawilżyła ją i widocznie ukoiła. Skóra po zmyciu kosmetyku jest miękka, gładka i promienna. Nie ma suchych skórek, cera jest odświeżona i ma wyrównany koloryt. Po wypróbowaniu mini wersji w saszetce wiem, że zakupię pełnowymiarowy produkt. Chętnie wypróbuję także wersję z czekoladą i tą ze spiruliną :)
A co Was zachwyciło w marcu? :)
Śmiało piszcie o swoich kosmetycznych ulubieńcach.
Pozdrawiam.
U mnie kochana pogoda taka jak i u Ciebie, tak jest chce sie zyc ;D Podobaja mi sie Twoi ulubiency :D
OdpowiedzUsuń