Mijający miesiąc mogę śmiało zaliczyć do tych intensywnych i maksymalnie wyczerpujących.
Za mną dużo pracy, przygotowań i odbytych rozmów. Wszystko z racji zmiany miejsca pracy. Plan dnia wypełniony po brzegi nie pozwolił mi się nudzić^^ Może to i dobrze, z racji tego co działo się za oknem... Nie miałam czasu na marudzenie i dąsanie się na pogodę :)
Przyznaję, kiedy musiałam wstać o 5 rano, a pierwsze co mnie witało to deszcz dudniący o szybę i egipskie ciemności, nie było łatwo... Oj nie było letniego entuzjazmu^^ W ruch poszła gorąca herbata, ciepłe skarpety, gruby szlafrok i cicha muzyka. No i jeszcze kot! Nie mogę pominąć mojego rudzielca, który domaga się porannych miłostek^^ Poranny rozruch i w drogę!
Na szczęście intensywny czas powoli mija i mogę odrobinę zwolnić. Jakże pięknie się złożyło, że właśnie teraz przypomniała sobie o Nas piękna, złota jesień.
Wreszcie znajdę czas na dłuższe spacery, wykorzystam słoneczne poranki na przebieżki, zbieranie liści i zwyczajne zachwycanie się przyrodą.
Jesień to też mój ulubiony czas na wieczorne, domowe spa. Wyjmuję maseczki, balsamy i peelingi i skutecznie je opróżniam^^ Lubię natłuszczające emulsje, treściwsze kremy i cięższe zapachy. Do maksymalnie relaksującego zestawu dołóżmy jeszcze waniliową świeczkę i kąpiel z solą o zapachu lawendy i jestem w raju ♥