wtorek, 7 marca 2017

Ulubieńcy kosmetyczni lutego! 2/2017


Czy też czujecie już wiosnę? :) 

Ja zdecydowanie tak. Weekend był pewnego rodzaju wstępem i zapowiedzią piękniejszych dni... nawet teraz, kiedy pogoda trochę nas zawodzi mam nadzieję^^ Nadchodzi cudowna pora roku! I tak jakby chce się więcej, buzia sama się uśmiecha, wstajemy mniej boleśnie, kawa o poranku to prawdziwa poezja, a pierwsze promienie słońca to najlepszy prezent...

Kupuję świeże kwiaty, piję owocową herbatę, otwieram okno, ubieram trampki, idę na pierwszy wiosenny spacer, słyszę śpiew ptaków^^

Ten moment, kiedy zmienia się pora roku - uwielbiam.

Kończę zimowy miesiąc kosmetycznym podsumowaniem. Ulubieńcy lutego.

Zapraszam :)


Woda różana to mój pewniak. Zawsze mam ją w swojej kosmetyczce. Sprawdza się nie tylko jako zamiennik toniku, ale także baza dla wszelkich glinek. Ta z iherb to obecnie moja ulubiona wersja. Pięknie pachnie, doskonale odświeża, nawilża, zmiękcza skórę, łagodzi podrażnienia, niweluje zaczerwienienia. 
 
Niezmiennie moją ulubioną oliwką była ta dla dzieci babydream... do czasu, aż nie spróbowałam wersji dla mam. Przepadłam^^ Oliwka zawiera olej migdałowy, makadamia, sojowy, słonecznikowy i jojoba. Produkt delikatnie pachnie, pięknie nawilża, natłuszcza, skóra staje się gładka, miękka, całkowicie zapominany o szorstkości i wysuszeniu. Moim zdaniem działa lepiej i szybciej niż niebieska wersja dla dzieci. 

Tak jak wspominałam w poście o zakupach kosmetycznych od dawna myślałam nad wykonywaniem zabiegów z kwasami w domu. Trochę się bałam, ale postanowiłam spróbować. Szkoda, że tak późno^^ Wykonuję zabiegi kwasami Bielenda 1 x tydzień (do tej pory było ich 4) i już widzę efekty. Przebarwienia są jaśniejsze, naskórek lekko się złuszcza, cera stała się bardziej wygładzona, a pory są zwężone. Z pewnością przygotuję osobny wpis o całym zabiegu, bo warto!

Już rozumiem zachwyty nad oczyszczającą, dziegciową maseczką Bania Agafii. Za tak niską cenę dostajemy super działającą maskę z naturalnym składem. Cera po zmyciu produktu jest rozjaśniona, zmiękczona, wygładzona, wypryski są wyciszone, zaczerwienienia złagodzone, nie ma suchych skórek. Lubię :)

Jeżeli chodzi o mineralne tusze do rzęs byłam zakochana w jednym jedynym od Lily Lolo. Teraz jest ich już 2 sztuki^^ Jestem pod wrażeniem efektu jaki daje maskara E.L.F. Rzęsy są pięknie wydłużone i pogrubione. Tusz ich nie skleja, nie odbija się na powiece, wytrzymuje cały dzień, a cena to całe... 12 zł! 

Moja miłość do marki objęła także ich pędzelek do korektora C. To chyba najlepszy jakim do tej pory się malowałam. Ma idealnie zbite włosie, przez co nakłada dokładnie tyle korektora ile potrzebuję. Daje super krycie i naturalny efekt (ja stosuję mineralny korektor Lily Lolo i Care Blanc).



A co Wam Kochani wpadło w ręce w lutym? :)

Chętnie poznam Waszych ulubieńców. 

Do następnego!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz