piątek, 20 listopada 2015

Weganizm wysokowęglowodanowy - początki i poznawanie siebie!


Jak to jest, że tak szczupła osoba je tak dużo? Gdzie ona to mieści?^^ Na śniadanie koktajl z bananów i daktyli, później jakaś owsianka z mnóstwem owoców, na obiad stos frytek z drugim stosem warzyw, jakaś czekolada, domowe ciasteczka, może cały arbuz, czy miska truskawek? :)

Pięknie... jesz ile chcesz i kiedy chcesz, do tego nie tyjesz i zawsze jesteś usatysfakcjonowany. 

*

Tak w skrócie tłumaczony jest weganizm wysokowęglowodanowy.  Spożywamy posiłki bogate w węglowodany jak np. ryż, daktyle, banany; eliminujemy tłuszcz do min. wybierając jego zdrowe źródła, takie jak awokado, orzechy, czy pestki/nasiona.

Jedzenie ma służyć człowiekowi, jego zdrowiu, dobremu samopoczuciu i zmysłom. Powinno być kolorowe, urozmaicone, smaczne i wartościowe. Bez odmawiania sobie kolejnej porcji, bez obsesyjnego myślenia o jedzeniu i liczeniu kalorii.  

Mogłoby się wydawać, że jedynym, złotym rozwiązaniem na kłopoty żywieniowe, ciągłe diety i efekty jojo jest hclf. Widzisz te osoby zadowolone z jedzenia, z pełnymi talerzami kolorowych sałatek, ze szklankami zielonych koktajli i myślisz sobie - "jak oni mogą to ja też"! I zaczynasz jeść, jeść i jeść....




Też tak miałam! Do czasu...



Początki:  przechodząc na weganizm nie zastanawiałam się nad węglowodanami, białkiem i tłuszczem. Moja decyzja była spowodowana moralnymi aspektami tej diety, później doszły także kwestie zdrowotne. Jak dziecko we mgle poszukiwałam odpowiedniej drogi żywienia, które miało korzystnie wpływać na mój organizm i tak natknęłam się na hclf. Chyba podobnie jak wszyscy ogarnęła mnie gonitwa myśli... o węglach :) Tu są, a tu ich nie ma i tak w kółko :) Jadłam duże objętościowo posiłki, w których dominował ryż/kasze lub ziemniaki + warzywa i jakiś sos. Przejadałam się! Ufałam, że to minie i mój organizm przyzwyczai się do większych porcji, ale poczucie pełności (w tym negatywnym sensie) towarzyszyło mi po każdym posiłku. Jadłam duże śniadania, później owoce lub koktajl i ok. 16-17 przychodził czas na danie główne, po którym nie miałam siły się ruszać^^ Ewidentnie taki sposób żywienia mi nie służył. Zastanawiałam się, dlaczego tak się dzieje, skoro inni na hclf są zadowoleni. Ciągłe uczucie przejedzenia nie mijało, a wypełniony po brzegi żołądek nie dawał żyć.  Zaczęłam modyfikować swoje przepisy, szukać idealnych połączeń, zmieniać ilość i częstość posiłków. Analizowałam swoje odczucia i reakcje organizmu. Zrozumiałam, że każda osoba to całkowicie odmienna jednostka, na którą może nie działać to co służy połowie społeczeństwa. Zaczęłam publikować foodbooki, a swoje dzienne menu opisywałam w osobnym zeszycie. 
 

Tak metodą prób i błędów poznałam swój organizm! Teraz wiem, co jest dla mnie dobre, a co złe! Wiele rzeczy musiałam zmienić, ciągle się potykałam, ale próbowałam od nowa i od nowa... nigdy mi nie przyszło do głowy, żeby porzucić weganizm. Chciałam raz na zawsze uporać się z błędnym myśleniem na temat jedzenia - trzeba go ograniczać, żeby schudnąć, niedojadać, rezygnować z posiłku!  

 

Popełniałam wiele błędów, dzięki którym nauczyłam się SIEBIE! Teraz nie odczuwam ciężkości, nie przejadam się, nie mam bóli brzucha i mogę normalnie funkcjonować :)



Teraźniejszość: z ulgą mogę powiedzieć, że "moja wersja hclf" mi służy :) Zmodyfikowałam kilka kwestii, dzięki którym czuję się świetnie, nie tyję, a jem do syta.

- dzienne menu w większości stanowią węglowodany (kasze, ryż, ziemniaki, banany);
- jem więcej warzyw, niż wcześniej; obiad to w połowie zielenina, którą dodaję także do koktajli, przeważnie jest to jarmuż, szpinak i brokuły;
- zmniejszyłam ilość bananów w jednym posiłku; kiedyś wmuszałam w siebie 6 sztuk na śniadanie, teraz decyduję się na 2-3, które nie zamulają mnie tak jak poprzednia porcja;
- jem 5 posiłków: śniadanie, 2 przekąski, obiad i kolacja; o wiele lepiej działają na mnie częstsze średnie posiłki, niż 3 duże;
- jem, kiedy czuję głód, zazwyczaj przerwy między posiłkami wahają się od 3-4 h, w zależności od ograniczeń czasowych; kiedy jednak poczuję głód wcześniej nie czekam z zegarkiem na ręku, aż minie 3 godziny :)
- przygotowuję mniejsze porcje jedzenia, po których nie czuję się jak worek ziemniaków^^ 
- jem, do momentu aż będę najedzona, nie przejedzona! Znam umiar!
- dużo się ruszam: biegam i praktykuję jogę, przez co czuję się lżejsza.


Nie zawsze podstawy żywienia innych są dla nas najlepsze! Słuchaj swojego organizmu! Odczytuj sygnały i reaguj na nie! Chcesz przejść na hclf? Zrób to rozsądnie! Musisz poznać swój umiar, nauczyć się swoich odczuć, tego kiedy jesteś najedzony, a kiedy już zjadłeś za dużo. Nie wmuszaj w siebie jedzenia, tylko dlatego, że ktoś pije litr słodkiego, zamulającego koktajlu na śniadanie, ty nie musisz aż tak obciążać żołądka! Może dla Ciebie owsianka z 1 bananem będzie dużą porcją? Nie usprawiedliwiaj się zasadą "jesz ile chcesz" bo możesz przejść ze skrajności w skrajność i wpaść w koło ciągłego jedzenia bez opamiętania. Wybieraj warzywa - nieprzetworzone, roślinne źródło witamin i paliwa! To one odżywiają organizm, który podziękuje ci miłym uczuciem satysfakcji po posiłku. Nie będziesz obciążony, tylko najedzony!


Przestałam ślepo wierzyć w książkowe zapewnienia, w opinie ekspertów i rady wszystkich dookoła. Czytam i uzupełniam wiedzę, ale czasy bezwzględnej ufności minęły, wolę wszystko sprawdzić, zaakceptować lub odrzucić :)


Pozdrawiam!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz