Dzisiaj trochę moich wrażeń, przemyśleń...
Kilka dni temu (dokładnie 3.09) zakończyłam moje wyzwanie z Mel B.
Pisałam o nim na blogu, przy aktywności fizycznej.
Ćwiczyłam 6 dni w tygodniu, w niedzielę wypadała przerwa, nie opuszczałam treningów.
W internecie możecie znaleźć wiele kombinacji ćwczeń biorących udział w wyzwaniu z Mel B.
Ja zdecydowałam się na ten podstawowy z dodatkowymi ćwiczeniami od Tiffany, które swoją drogą strasznie przypadły mi do gustu. Różnią się od innych treningów na sali fitness.
Są bardzo kobiece- krążenie bioder, trzęsienie pupą :) Dzień po treningu Tiffany czułam mięśnie pleców i boczne brzucha. Przyjemne uczucie :)
Moje wrażenia?
Nic specjalnego. Przyznaję, że moje ciało jest fajnie rozciągnięte, mam leszą kondycję, ćwiczenia nie sprawiają mi wiele trudności, ale oszałamiających efektów nie widzę. Dzięki uprawianiu sportu mam zarysowane mięśnie ud i brzucha. Zawsze byłam szczupła, więc nie zależy mi na utracie kilogramów, a na poprawieniu widoczności mięśni, w szczególności tych z okolic brzuszka. Miałam nadzieję, że to wyzwanie mi w tym pomoże, biorąc pod uwagę dużą ilość ćwiczeń na tę partię ciała, ale niestety nic takiego się nie stało. Nie wiem dlaczego.
Może moje ciało potrzebuję większej dawki wysiłku fizycznego?
Chociaż nie powiem, że ćwiczenia wogóle mnie nie męczyły;) z utęsknieniem czekałam na niedzielę.
Podsumowując: fajnie było sprawdzić o co tyle szumu; miło dbać o ciało codziennie, a nie tylko do święta, ale u mnie treningi nie spowodowały rewolucyjnych zmian.
Wracam więc do moich dawnych kombinacji ćwiczeń;)
Nie opuszczę Mel B, abs i treningi cardio będą stale obecne.
Do tego Ewa Chodakowska, Tiffany i coś czuję, że wrócę do biegania!
Pozdrawiam :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz